Trudny charakterek
- Asia Srebnik (Kalinowska)
- 29 cze 2023
- 5 minut(y) czytania

W przeciągu ostatniego roku zaskakująco wiele razy spotkałam się z opinią, że "mam trudny charakter". Co ciekawe, to właśnie ten ostatni rok był dla mnie czasem, w którym najlepiej czułam się we własnej skórze i żyłam na własnych zasadach.
Przypadek?
Zapraszam Was dzisiaj w podróż do świata relacji międzyludzkich.
MA SIĘ TEN TEMPERAMENCIK!

Nikt z nas nie rodzi się "nijaki". W genach mamy zapisany chociażby temperament,
który od pierwszych dni naszego życia odróżnia jedno dziecko od drugiego malucha. Z biegiem lat kształtuje się (na bazie naszych genów, ale także pod wpływem środowiska) i coraz mocniej daje się zauważyć nasz profil osobowości.
Jeśli kojarzycie podział na choleryków, melancholików, sangwiników i flegmatyków - ma on aż dwóch ojców, Hipokratesa
i Galena - to pewnie kiedyś zastanawialiście się nad tym, do którego "worka" można by wrzucić Was samych. Jeżeli natomiast poszerzyliście dodatkowo swoją wiedzę
o znajomość modelu Wielkiej Piątki, istnieje prawdopodobieństwo, że doskonale zdajecie sobie sprawę z własnych predyspozycji
i ograniczeń.
Ponieważ studiuję psychologię i obcuję z kwestionariuszami do badania osobowości, miałam okazję lepiej poznać samą siebie. Zapoznając się z opisami cech nie spotkałam się nigdy jednak ze stwierdzeniem, że konkretny poziom natężenia którejś z nich jest "trudny". Owszem - to, jacy jesteśmy, wpływa np. na radzenie sobie z pewnymi sytuacjami, ale nie ma tak, iż istnieje jakiś jeden idealny typ osobowości. Różnimy się i bardzo dobrze!
W TAKIM RAZIE GDZIE LEŻY PROBLEM?

Paradoksalnie - w ludziach.
Życie w społeczeństwie bywa naprawdę nieznośne...Zauważcie, że przecież niemalże codziennie pełnimy rolę członka/członkini jakiejś grupy. To może być nawet tłumek
w poczekalni przed gabinetem lekarza. Stajemy się częścią osobowościowego koktajlu, który może łatwo wybuchnąć
i brutalnie obryzgać wszystko dookoła,
jeśli zmieszamy nieodpowiednie składniki lub popełnimy błąd przy ich dawkowaniu.
Osobiście jestem osobą naprawdę dobrze zorganizowaną, dopinającą każdą rzecz
na ostatni guzik i dającą z siebie wszystko, dlatego irytują mnie niezmiernie osoby, które podchodzą do życia bardzo lekko. Czy to znaczy, że uważam, iż są one gorsze? Absolutnie! Z ich perspektywy to właśnie ja jestem wariatką, poza tym mogę wiele się od nich nauczyć - np. jak zwolnić i nie stresować się aż tak.
W praktyce w życiu rzadko próbujemy postawić się na czyimś miejscu i zrozumieć motywy czyjegoś postępowania (zrozumienie nie musi się tu bynajmniej wiązać z automatyczną akceptacją). Walczymy ze sobą jak zwierzęta. Najgorsi są dla nas ci, którzy próbują się "wyłamać" - odszczepieńcy z własnym zdaniem...
Dla społeczeństwa - a przynajmniej tej jego ugodowej części, która dostosowuje się bez problemu do ogółu i jest przy tym szczęśliwa - takie "czarne owce" stanowią zagrożenie, gdyż burzą dobrze znany porządek i jedność. Choćby nawet pomysł odszczepieńca był obiektywnie lepszy, stado i tak sprzymierzy się przeciwko zdrajcy.
TO KTO TU JEST TRUDNY?

Sęk w tym, że nikt. Całe życie będziemy spotykać na swojej drodze ludzi, którzy -
z uwagi na dzielące nas kwestie - będą wydawać nam się problematyczni. Oczywiście nie twierdzę, że należy szukać usprawiedliwienia każdego krzywdzącego nas bądź innych zachowania w cudzym profilu osobowości. Chodzi po prostu o to,
by starać się zrozumieć, dlaczego ktoś zachowuje się tak, a nie inaczej. Doceniać mieszankę, w której żyjemy, ponieważ to właśnie różnice między nami decydują np. o tym, że mamy na świecie menadżerów, ale także artystów
i badaczy. Zastanówcie się, jacy jesteście Wy sami - czy naprawdę chcielibyście dzielić glob wyłącznie ze swoimi kopiami?
BO TY TO ZAWSZE COŚ

Wróćmy do tego, co napisałam na początku - że jestem uważana za trudny charakter. Owszem, dla niektórych jestem zbyt głośna, zbyt nerwowa, za bardzo pewna siebie, ale wiecie co?
Z drugiej strony to te same osoby wypychają mnie na "scenę", gdy trzeba coś załatwić, powiedzieć przed większą publicznością, dopiąć na ostatni guzik. Skoro tak, to nie jestem chyba taka zła, prawda?
W tym roku wiele razy postawiłam na swoim - w kontekście zawodowym i prywatnym. Odważyłam się na szczerość w relacjach, które szwankowały i to się opłaciło. Nie pozwoliłam nikomu wtrącać się do decyzji dotyczących mojej własnej teraźniejszości i przyszłości.
Ba - ograniczyłam do minimum prawdopodobieństwo wystąpienia rozmów na ten temat, żeby nie psuć sobie humoru! Jakie są konsekwencje tego wszystkiego? Cóż, zostałam trudnym charakterkiem. Na szczęście nie pierwszym i nie ostatnim!
Gdy byłam mała, moim priorytetem było to, by wszyscy mnie lubili. Bardzo przeżywałam, gdy ktoś się na mnie złościł lub pałał do mnie niechęcią, przez co często robiłam wiele rzeczy wbrew sobie. To jest droga prowadząca do przepaści - człowiek, który nie żyje w zgodzie ze sobą, tylko całe życie drepcze posłusznie na smyczy, w końcu kiedyś "wybuchnie" (i wtedy skala wybuchu
zmiecie wszystko wokół z powierzchni ziemi), ewentualnie odbije się to na jego zdrowiu.
Ja powiedziałam temu kategoryczne "nie" - jeśli ktoś ma się na mnie obrazić i nazywać mnie "trudną", bo - dajmy na to - nie chcę z całą grupą iść na sushi, za którym nie przepadam,
to wypadałoby się zastanowić, z kim tutaj jest "coś nie tak". Nie zliczę, ile razy usłyszałam
w życiu: "Ty to ZAWSZE masz jakiś problem..."

Wiecie, jak krzepiące było uzmysłowienie sobie, że nie mamy limitu na decyzje, które pozwalają nam żyć w zgodzie z nami samymi i przy tym nie wyrządzają nikomu obiektywnie krzywdy?
ZATRZYMAJ SIĘ I POMYŚL

No dobrze, wszystko pięknie, ale jak być sobą i jednocześnie nie krzywdzić nikogo? Cóż, od jakiegoś czasu zanim podejmę taką bądź inną decyzję, przesiewam ją przez swego rodzaju sito, zadając sobie pytanie:
Czy to, jak chcę postąpić, realnie może wyrządzić tej drugiej osobie krzywdę, czy po prostu mamy konflikt interesów?
Przykład:
Jeśli nie lubisz filmów akcji, a kumpela nalega, żebyście wybrali się na właśnie taki do kina, nie wyrządzisz jej krzywdy, nie zgadzając się. To kwestia tego, które z Was dostanie to, czego chce, a każdy z nas ma prawo do walki o własne szczęście
i zadowolenie. Raz na wozie, raz pod wozem, jak to się mówi...
Sytuacja ma się już zgoła inaczej, jeśli upierasz się, by Twój partner/partnerka zerwał/a kontakt z osobą, której nie lubisz. To już nie jest kwestia filmu, tylko czyichś uczuć, relacji i należy tu być bardzo delikatnym. Ty możesz podjąć decyzję o rozstaniu, żeby czuć się bardziej komfortowo, ale nie możesz wymusić na kimś zrywania znajomości tylko z uwagi na Twoje osobiste uprzedzenia.
Proste i zrozumiałe, prawda?
W KRAINIE MANIPULACJI

Codzienność jest przepełniona po brzegi manipulacją. Wielu ludzi stara się wpływać na nas, nie zważając na nasze szczęście. Niestety - bardzo często robią to nawet najbliżsi. Często ulegamy szantażowi emocjonalnemu, ponieważ nie umiemy się przed nim bronić. Trzeba zawsze pamiętać, że ostatnie słowo zawsze należy do nas. Najgorsze jest ponoszenie konsekwencji wymuszonych na nas decyzji, bo gdy okazują się dramatyczne, "wymuszaczy" zwykle nie ma już w pobliżu...Nie ma wtedy już także miejsca na użalanie się nad sobą - przecież ostatecznie sami
się na to zgodziliście!
Życie to jest jedna wielka gra i trzeba być niezwykle świadomym graczem, by dojść do mety, zebrawszy satysfakcjonującą liczbę punktów. Na każdym kroku czyhają pułapki - a to przekonanie, że ktoś nas przestanie kochać, jeśli postąpimy wbrew jego woli, a to strach przed zmianą...No i ta uporczywa myśl: "Co ludzie powiedzą? Taka szanowana rodzina..."
WSZYSCY JESTEŚMY POTRZEBNI...

...ekstrawertycy i introwertycy, osoby ugodowe i łamiące schematy - dopełniamy się, współtworząc to wszystko,
co dostrzegamy wokół. Zawsze będziemy się sprzeczać, lecz każdy z nas powinien móc samodzielnie kształtować swoje życie. Czasem lepiej zakończyć kilka relacji i zejść niektórym osobom z drogi - dla świętego spokoju obu stron - niż po czterdziestu latach pojąć, że nigdy nie żyło się naprawdę.
Nonkonformizm ma swój koszt, życzę Wam jednak dającego do myślenia rachunku zysków i strat.
Komentarze