Jesień nie taka zła, jak ją malują
- Asia Srebnik (Kalinowska)
- 18 paź 2023
- 8 minut(y) czytania

Żródło: archiwum własne.
Kiedyś nie cierpiałam jesieni. Kojarzyła mi się z depresyjną szarugą, szkolnym zmęczeniem, ciemnością i końcem. Z wiekiem mój stosunek do tej pory roku zmienił się diametralnie - obecnie uważam, że daje ona najwięcej przestrzeni na zmiany, przynosi nowe szanse i naprawdę daje się lubić, jeśli tylko mamy na nią metodę.
Jeśli ogarnął Was jesienny marazm i potrzebujecie motywacji, by chociaż kiwnąć palcem, dobrze trafiliście. Podpowiem Wam, jak wycisnąć sto procent z pory różnokolorowych liści i dlaczego możecie nie mieć racji, obwiniając jesień za nieustanne zmęczenie i brak humoru.
NIE TYLKO WIOSENNE PORZĄDKI

Źródło: Pexels
Przyjęło się, że generalne porządki robi się na wiosnę - to taki symbol powiewu świeżości, który przynosi ze sobą ta pora roku. A może by tak wyjść poza schemat? Jesień to doskonały czas, by dokonać przeglądu własnej szafy, pozbyć się letnich ubrań, które tylko niepotrzebnie zajmują nam miejsce (można umieścić je np. w workach próżniowych i przenieść na górne półki). Stare "szmatki", a także element garderoby, których nie będziemy już nosić (nie oszukujmy się, czas spojrzeć prawdzie w oczy), wystarczy oddać do specjalnych kontenerów z używanymi ubraniami bądź po prostu przekazać komuś z rodziny/sprzedać, jeśli są w dobrym stanie.
Nie bójmy się także "odgruzowania" - większość z nas ma przynajmniej jedną "szufladę wstydu", pełną niepotrzebnych papierów, śmieci i bibelotów. Wiecznie obiecujemy sobie, że się nią zajmiemy, ale odpowiedni czas nigdy nie przychodzi. Jesienne wieczory to idealna okazja na tego typu porządki - wystarczy włączyć ulubioną muzykę lub film i pozbyć się zbędnego balastu ze swojego domu.
To samo tyczy się "pierdółek" czy elementów wystroju, które przestały się Wam podobać, a nie są niezbędne do funkcjonowania - zlikwidujcie je bez żalu. Obrastanie w kurz, brud i stertę papierzysk naprawdę potrafi działać przygnębiająco, a tego jesienią nie potrzebujemy.
2. CZYSTKI NA "SOCIALKACH" I W "REALU"

Źródło: Pexels
Tym, co bardzo często "wysysa" z nas energię są relacje. Wiele osób ma w znajomych na Facebooku czy Instagramie ludzi, z którymi od dawna nie utrzymują kontaktu, a także tych, którzy zwyczajnie działają im na nerwy. Gdyby ktoś zapytał nas, dlaczego tak uparcie pozwalamy komuś być częścią naszego wirtualnego życia, choć chorobliwie mu zazdrościmy, irytuje nas bądź manifestuje poglądy niezgodne z naszymi, prawdopodobnie trudno byłoby nam odpowiedzieć. Czy nie lepiej tymczasem otaczać się jednostkami, które nas inspirują, budzą uśmiech na naszej twarzy i którym życzymy po prostu jak najlepiej?
Nie pozbędziemy się ze świata ludzi, którzy nam "nie pasują", ale w dużej mierze mamy wpływ na to, kim się otaczamy. Jesień to dobry czas na "czystki" w gronie wirtualnych znajomych. Pozwólmy niektórym odejść z naszego życia - dla własnego dobra.
To samo tyczy się relacji w "realu". Macie jakieś konflikty lub nieprzegadane tematy, które ciągną się za Wami od miesięcy? Rozmowy, które powinny się odbyć, ale panicznie boicie się ich konsekwencji? Cóż, toksyczne więzi często stoją za biorącym się "znikąd" przemęczeniem i stałym przygnębieniem. Postarajcie się popracować nad swoimi znajomościami - jesień to idealna okazja do szczerych, przełomowych dyskusji przy dyniowym latte.
3. NA ZDROWIE!

Źródło: Pexels
Przeciwnicy jesieni często lubią przypominać, że to czas gorączek, pociągania nosem i kaszlu w komunikacji miejskiej. Prawda jest jednak taka, że niewiele osób robi cokolwiek, by budować swoją odporność i unikać przymusowej kwarantanny w domowym zaciszu. Tymczasem wystarczyłoby zadbać o odpowiednią ilość snu, prawidłową suplementację i dobre odżywanie, a problem z podatnością na zachorowania mógłby odejść w niepamięć.
Z radością mogę stwierdzić, że osoby z mojego pokolenia, które mam w swoim toczeniu, dość świadomie podchodzą do tematu zdrowia. Odnoszę niekiedy wrażenie, że dla starszych pokoleń wizyty u lekarzy to powód do wstydu lub obaw. Przez właśnie takie podejście i zaniedbania z młodości ludzie, których nie nazwalibyśmy jeszcze osobami starszymi, tkwią teraz w kilometrowych kolejkach do gabinetów lekarskich, próbując uratować to, co jeszcze się da...
Oczywiście z dostępnością pomocy medycznej w ramach NFZ-u w Polsce jest fatalnie i nie ma się tu o co sprzeczać, ale umówmy się: ile razy wydajemy masę pieniędzy na tony plastiku, fast foody i zbędne rozrywki, by chwilę później lamentować, że "Poszlibyśmy na badania, ale za co..."? Wiele punktów pobrań krwi oferuje promocje na pakiety badań skierowane do różnych grup odbiorców, zaś prywatnie do specjalisty (np. do ginekologa) wystarczy iść raz w roku na kontrolę, jeśli nic nam nie dolega. Przestańmy więc jęczeć i obwiniać jesień za wszelkie zło tego świata i zastanówmy się, kiedy ostatnio robiliśmy sobie choćby morfologię. Nasze przemęczenie często ma swoje źródło w niedoborach ważnych dla organizmu składników.
To właśnie teraz jest czas, by zadbać o siebie. Zastanówcie się. jakie sygnały dawało Wam ostatnio Wasze ciało i nie ignorujcie ich. Kiedyś, gdy bolały mnie kolana, usłyszałam od osób z otoczenia, że "przesadzam", "wymyślam sobie" i "przecież jestem jeszcze młoda". Uparłam się i poszłam do ortopedy. Okazało się, że sobie nie wymyślam, a młodzi ludzie też chorują - wyobrażacie to sobie? ;)
Jeśli nie macie pojęcia, jak zabrać się do "przeglądu technicznego" własnego zdrowia, być może pomocą posłużą Wam tego typu strony: https://www.zwrotnikraka.pl/kalendarz-badan-profilaktycznych-kobieta-mezczyzna/. Powodzenia!
4. CZAS DZIAŁANIA

Żródło: archiwum własne.
Wydaje Wam się, że jesień to taka pora roku, która polega na obowiązkowym zawinięciu się w koc i próbach przetrwania deszczowych dni z kubkiem herbaty w dłoni? Bzdura!
Jesienią rusza wiele kursów, kierunków studiów i innych inicjatyw. To idealny czas, by zabrać się za spełnianie marzeń, które odkładamy wiecznie na przysłowiowe "później". Osobiście potrzebuję zmian jak tlenu - raz na jakiś czas przydaje mi się jakiś zwrot akcji bądź nowe pole do działania, gdyż w przeciwnym razie wpadam w przygnębiające szpony szarej codzienności.
Tej jesieni przeprowadziłam się do Trójmiasta, zaczęłam studia podyplomowe, a lada chwila startuję z nową pracą. Zmiana otoczenia raz na jakiś czas pozwala mi poczuć, że nadal żyję, a nie tylko egzystuję i daje mi możliwość spróbowania wielu ról w ramach jednej ludzkiej historii. Co chcę przez to powiedzieć?
Jeśli pragniecie nauczyć się hiszpańskiego, zróbcie to. Nie czekajcie, aż zarobicie na kurs; stwórzcie coś z tego, co macie tu i teraz. Może na ten moment wystarczy kupić książkę i uczyć się dziesięciu słówek dziennie?
Jeżeli marzycie o tym, by rzucić wszystko i zmienić miejsce zamieszkania, zacznijcie zastanawiać się. jak to zorganizować. Uwielbiam słuchać wymówek, że "dzieci", "praca" itd. Ale czy ja mówię, że będzie łatwo? Nie. Wszystko zawsze ma swoją cenę. Prawda jest jednak taka, że lubimy odpuszczać, gdy coś wymaga większej ilości zachodu, a później rościmy sobie prawo do użalania się nad sobą i usprawiedliwiania się. Jeśli tkwimy w jakimś miejscu/sytuacji wiele lat, chociaż nam ona zupełnie nie odpowiada, to nie znaczy, że nie mamy możliwości czegoś zmienić, lecz tak jest nam po prostu łatwiej. Zmiana zawsze wymaga poświęceń.
Wiele osób pyta mnie: "Dlaczego Gdańsk", "Czy to z powodu pracy?", "Czy z powodu studiów?". Nie i nie. Dlaczego Gdańsk? Bo tak, po prostu. Bo lubię morze. Bo mogę. Ludzie są przyzwyczajeni, że robienie czegoś, na co mają ochotę bądź o czym marzą, musi być czymś uzasadnione - w przeciwnym razie jest niedorzeczne. Otóż nie musi. Naprawdę się da.
Wyplączcie się z tego koca i działajcie! Stworzenie planu działania może dodać Wa jesienią skrzydeł ;)
5. ZANURZYĆ SIĘ W JESIENI

Żródło: archiwum własne.
Zamknijcie oczy i przypomnijcie sobie szczęśliwe wspomnienia związane z jesienią. Może to właśnie wtedy odbył się Wasz ślub z ukochaną osobą? A może potraficie odtworzyć w myślach klimat spotkań z całą rodziną w wiejskim domu babci, w którym pachniało świeżym ciastem?
Myślę, że każdy i każda z nas ma chociaż jedno szczęśliwe wspomnienie związane z jesienią. Życie to sztuka tworzenia wspomnień. Źle znosimy aktualnie trwającą porę roku, bo gdy tylko się zaczyna, wpadamy po uszy w wir obowiązków i zapominamy, po co w ogóle żyjemy.
Ostatnio natrafiłam na artykuł - wiecie, jeden z tych szmatławych, mających na celu podzielenie społeczeństwa w komentarzach na miłośników i przeciwników przysłowiowej "pomidorówki", którzy w następstwie tego zaczynają przerzucać się błotem jak przedszkolaki w piaskownicy.
Artykuł miał formę wypowiedzi rodzica rozgoryczonego faktem, że z powodu głupich wymysłów pani nauczycielki musiał biegać po ciemku za idiotycznymi kasztanami, a następnie przyklejać liście do kartki do północy wraz z ziewającym Brajankiem, by ów młodzieniec mógł otrzymać ocenę za pracę plastyczną. Przeczytawszy ten jakże wartościowy tekst stwierdziłam, że w istocie żyjemy w okropnych czasach. Ludzie harują od świtu do nocy, a spacer z dzieckiem i pokazywanie mu świata przyrody staje się problemem rangi światowej, zamiast przyjemnością.
Zdaję sobie sprawę, że może Was oburzyć moje rozbawienie i zażenowanie postawą tego rodzica (zapewne zresztą wyimaginowanego), no bo przecież "taki kraj", "trzeba coś po sobie zostawić", "nie można wiecznie żyć w wynajmowanym mieszkaniu, a samo się nie kupi"...Co do tego wynajmu, to nie widziałam oficjalnego przepisu, że nie można, ale okej. Może jednak warto byłoby czasem pożyć, zamiast tylko próbować przeżyć każdy roboczy tydzień? Spróbujcie zanurzyć się w jesieni, choć raz wrócić lub iść do pracy/sklepu pieszo. Zachwyćcie się wiewiórką, która przebiega po drzewie - ona ma głęboko pod ogonem kredyty i ceny paliw. Podnieście z ziemi samotny kasztan, zbierzcie bukiet liści, kupcie sobie kalosze i płaszcz przeciwdeszczowy, wskoczcie w kałużę i, na litość boską, zacznijcie w końcu żyć!
Wygospodarujcie sobie godzinę w weekend na zrobienie banalnie prostego ciasta ze śliwkami (kojarzycie z lekcji muzyki tę nutkę: https://www.youtube.com/watch?v=PRx_dzSfK3U?) albo szarlotki. Nic tak nie tworzy atmosfery, jak świeże wypieki, których zapach roznosi się po całym domu! Zjedzenie czegoś słodkiego może poprawić Wam też humor na małą chwilę (za sprawą magicznego "hormonu szczęścia", serotoniny) - uważajcie jednak, żeby nie przesadzać z tą jedzeniową terapią ;)
Dużo spacerujcie i wdychajcie jesienne powietrze na zapas, gdyż niebawem nadejdzie zima i wtedy naprawdę przywrzemy na dobre do kaloryferów :) Po takim spacerze można już legalnie wskoczyć pod koc z kubkiem gorącego napoju (jesień to raj dla koneserów herbaty) i książką w dłoni bądź dobrym filmem na ekranie. Jeśli chcecie się natomiast zrelaksować lub rozgrzać, możecie bez wyrzutów sumienia wziąć gorącą kąpiel z pianą i świecą zapachową - w moim przypadku to najlepsza metoda na odstresowanie się.
6. WEŹ SIĘ OGARNIJ

Żródło: archiwum własne.
Dawniej byłam mistrzynią ogarniania - a przynajmniej takie miałam o sobie zdanie. Zgrabnie - choć nie bez kosztów - prześlizgiwałam się z roku na rok przez moje szkolne, a później studenckie życie, które potrafiłam ujarzmić i dyrygować nim niczym najlepszy kapelmistrz.
Przez cały wrzesień znajdowałam się z kolei w najwyższym stadium tak zwanego "rozmemłania". Przez większość dni ledwo udawało mi się zebrać do jako takiego funkcjonowania - powodów było wiele; przede wszystkim nie pracowałam i nie miałam tymczasowo w życiu żadnego większego, inspirującego mnie projektu (takiego, jak np. wesele), dodatkowo jedną stopą tkwiłam w Łodzi, drugą zaś moczyłam w falach Bałtyku. De facto mniejsza ilość obowiązków sprzyja w moim przypadku dezorganizacji, a połączona z tkwieniem na życiowym rozstaju, daje wyśmienity przepis na katastrofę.
Aktualnie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że udało mi się "ogarnąć". Zarządzam swoim czasem, planując i notując wszystko, o czym powinnam pamiętać. Jestem dla siebie też trochę łaskawsza - biorę pod uwagę, że danego dnia mogę mieć np. gorszy humor lub źle się czuć i staram się podchodzić do swoich ustaleń na tyle elastycznie, na ile jest to możliwe. Kiedyś tak nie było - kierowałam się taktyką "zaciskania zębów", a w Excelu miałam rozpisany cały przebieg każdego dnia, w którym dokładnie wytyczałam sobie czas na posiłki, poranną i wieczorną toaletę oraz sen. To było chore i wcale niczego nie ułatwiało.
Jeśli chodzi o techniczną stronę mojego "ogarniania" życia, to przetestowałam różne opcje. Długo działałam ze wspomnianym Excelem, swego czasu mieliśmy też współdzielony kalendarz Google z M., ale obecnie wróciłam do źródeł, czyli do...papieru. Jestem trochę tradycjonalistką i dobrze się bawię, notując pięknymi długopisami ważne terminy i upiększając mój organizer tematycznymi naklejkami. Kupiłam go na https://ogarniamsie.pl/ - wcześniej miałam stamtąd planer na spirali, który zdobył moje serce tym, iż jeden dzień znajdował się w nim na jednej stronie.
Do organizera dorzuciłam sobie wkład związany ze studiami i pisaniem pracy dyplomowej, bo także takie wyzwanie czeka mnie w bieżącym roku akademickim. Stronka celuje głównie w kobiece gusta, ale znajdzie się też trochę propozycji dla panów. Finalnie jednak nie liczy się to, z czego korzystacie, ale czy w ogóle - metodę każdy dobiera pod siebie.

Żródło: archiwum własne.
Przeniesienie czegoś na papier (bądź do kalendarza elektronicznego) może pomóc nam oswoić się z myślą o tym, co nas czeka, przygotować się na to, a w szczególności zapanować nad naszą najcenniejszą walutą - czasem. W momencie, w którym wszystko widzimy czarno na białym, dociera do nas, ile przestrzeni możemy w danym tygodniu przeznaczyć na różne aktywności. Podczas planowania krystalizują nam się także wyraźnie nasze priorytety i potrzeby. Kluczem jest zdrowy rozsądek - nie kumulujcie tysiąca zadań w jednym dniu, bo wyssie on z Was energię, która powinna starczyć na cały tydzień. Pamiętajcie też, że zarządzanie czasem jest ważne i dobrze jest ujmować własne życie w jakieś ramy, ale te ramy muszą być elastyczne, gdyż jesteśmy tylko ludźmi.
Chętnych zapraszam do udziału w małej ankiecie. Tych, którzy nie rozumieją, o co mi w ogóle chodzi, odsyłam do słownika: https://sjp.pwn.pl/mlodziezowe-slowo-roku/haslo/jesieniara;6831640.html.
A czy Ty czujesz w sobie ducha jesieniary?
0%Jasne!
0%Totalnie nie...
Komentarze